Od czego by tu zacząć... Może od tego, że kompletnie zapomniałam, jak pisać o koniach, jeździectwie i, no, ogólnie, nie pamiętam, jak się pisze. W każdym razie, spróbujmy wziąć wszystko na spokojnie.
Styczeń 2015 był jak zawsze nieco niefortunny, bo bez koni. I ten mój pech przeciągnął się tak aż do marca, kiedy to w końcu umówiłam się do Musli. Do maja miałam trzy jazdy, po czym pojawiła się propozycja, czy nie chciałabym zdawać na brązową specjalistyczną odznakę jeździecką w dyscyplinie sportowe rajdy konne. Pomyślałam, czemu nie? Może się przydać, teraz, kiedyś, nieważne. Pojechałam w jeden teren, żeby w miarę ogarnąć, na kim miałam jechać egzamin, nauczyłam się teorii i 31 maja zawitałam do Roleski Ranch. Tak się złożyło, że najpierw miałam część praktyczną, więc weszłam na ujeżdżalnie i... I zmienili mi konia. Takim właśnie sposobem, na kompletnym spontanie, nie mając bladego pojęcia, czego się spodziewać, pojechałam odznakę na Cirrusie i muszę powiedzieć, że poszło nam bardzo dobrze! Zaraz po tym druga część praktyki, czyli przeprowadzenie konia na bramce weterynaryjnej (prezentacja, zmierzenie tętna i zaprezentowanie konia w kłusie). Tutaj były pewne problemy, głównie przez moje niezbyt dobre przygotowanie. Mimo wszystko, jakoś to wyszło. Później tylko część stajenna i teoria.
Tak właśnie weszłam w posiadanie BOR (która wciąż nie dotarła, kocham PZJ) i co za tym idzie, wstąpiłam do klubu. Przez jakiś czas nie działo się kompletnie nic. Kilka razy pojechałam do Musli, z czego jedną jazdę opisałam w notce wcześniej, a w lipcu - obóz, czyli to, na co czekam cały rok.
Hajda (obóz Equical 2015) |
Hajda (obóz Equical 2015) |
Jednak wiadomo, zawsze są dwie strony medalu. Plusy? Po raz drugi udało mi się spotkać Nikki i cały obóz przejeździłam na jedynym koniu, który nie był do reszty spaprany. Hajda (po lewej, po prawej i na dole), czyli najlepszy konik polski, jakiego widział świat, sprawowała się naprawdę cudownie, a to, że ja jestem ciota i sobie z nią nie radziłam, to już inna kwestia. Bardziej zawadzałam temu koniowi niż pomagałam, więc to cud, że ani razu mnie nie wysadziła po drodze.
Do końca wakacji Musli odwiedziłam dwa razy i jak co roku, myślałam, że z sezonem i jazdami dla mnie koniec. Nic bardziej mylnego. Ostatkiem sierpnia skontaktowała się ze mną właścicielka jednej ze stadnin w pobliżu i zapytała, czy nie miałabym ochoty przyjechać na trening. Grzechem byłoby odmówić.
Hajda (obóz Equical 2015) |
W każdym razie, kończąc cały ten post, powiem może coś na temat konia, na którym aktualnie trenuję. Cwał - kary dwunastoletni wałach czystej krwi arabskiej. Zabawne, na początku, autentycznie bałam się wejść do jego boksu. Po raz pierwszy bałam się konia. Jednak po kilku miesiącach w jego towarzystwie, mogę powiedzieć, że jest to jedna z najbardziej upartych, a zarazem jedna z najcudowniejszych bestii, z jakimi kiedykolwiek się spotkałam. Ma charakter, trzeba przyznać, ale, cholera, mam do niego taką słabość! Ciapa z niego straszna, potrafi potknąć się na prostej drodze, wystraszyć się własnego cienia i, o zgrozo, zdarzyło mu się nie zauważyć rowu. Tak, wylądowałam z koniem w rowie, było cudownie.
Hunter (obóz Equical 2015) |
I może na tej sensacji zakończę. 2015 był niesamowicie przełomowym rokiem, mimo że pod wieloma względami nie najszczęśliwszym. Mam nadzieję, że 2016 przyniesie dużo więcej postępów :)
Kontakt | GG: 44801083 | email: koniowata31@gmail.com | snapchat: lovehorse6 | wattpad: plitslyhy | twitter: plitslyhy | howrse: Dolonga310700