Ariana | WS | Blogger | X X

środa, 9 marca 2016

Jazdy 28.02. i 07.03.

Dobra, więc po kolei. Luty, jak zawsze, dla mnie równa się rozpoczęcie sezonu. Znacie to uczucie, gdy po dłuższej przerwie wsiadacie na konia i jedyne o czym możecie myśleć to:
- jak się anglezuje;
- czemu moja noga skacze jak sprężyna;
- jakim cudem kiedyś potrafiłam wysiadywać galop?
Nie znacie? Więc powiem Wam jedno - beznadzieja. Nie polecam, naprawdę.
Na szczęście jest jeszcze coś takiego, jak szanowne doświadczenie, które przyszło na pomoc w najlepszym momencie, podpowiadając mi, kiedy mam wstawać, a kiedy siadać w tym cholernym kłusie, jak trzymać łydkę w jednym miejscu (żart, i tak lata) i, co zdziwiło mnie najbardziej, jak przykleić się do siodła, kiedy koń leci na łeb na szyje, bo hej! Wiosna się zaczyna!
Nie ma co się rozpisywać. Powiem tyle, że było naprawdę cudownie. Mimo że nigdy nie zdarzyło mi się by Musli miała aż tyle energii, a przypomnę, jeżdżę na niej od trzech lat, to udało nam się jakoś dogadać i kilka rzeczy zrobić. Wreszcie udały nam się lotne, a nawet znienawidzone przeze mnie zagalopowania ze stępa i stójki. Tak jest, duma mnie rozpiera :)

Przechodząc do jazdy niedzielnej, zacznę konkluzją - Wiosna dla jeźdźca to prawdziwy sprawdzian wytrzymałości i cierpliwości. Tak, jak w przypadku Musli, Cwał tryskał energią. To chyba za mało powiedziane. Jego dosłownie roznosiło od środka. Chyba powoli zaczynam się przyzwyczajać do tych niespodziewanych zagalopowań, machania głową, jedzenia wszystkiego, co znajdzie się w zasięgu jego pyska i zabawy pod tytułem "trzepnijmy Weronikę gałęzią w twarz". Kocham tego konia całym swoim sercem.
Ale, mimo wszystko, nie licząc tych kilku wybryków i tego, jak postanowił zrobić z siebie ujeżdżeniowca, nagle odwalając ustępowanie od łydki przy rowie melioracyjnym (a uwierzcie, rowy to moja największa fobia), to teren był bardzo, bardzo udany.

A skoro już jestem w temacie terenów, sezon rajdowy wraca! Spore plany się szykują, 8 kwietnia srebrna odznaka, 9 kwietnia zawody, licencja i od maja ruszamy pełną parą. A lipiec? Lipiec jak lipiec - obóz! Trzymajcie kciuki, żeby wszystko wypaliło :D

Kontakt | GG: 44801083 | email: koniowata31@gmail.com | snapchat: lovehorse6 | wattpad: plitslyhy | twitter: plitslyhy | howrse: Dolonga310700

wtorek, 19 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015


Cezar (sierpień 2015)
Dobry wieczór!
Od czego by tu zacząć... Może od tego, że kompletnie zapomniałam, jak pisać o koniach, jeździectwie i, no, ogólnie, nie pamiętam, jak się pisze. W każdym razie, spróbujmy wziąć wszystko na spokojnie.
Styczeń 2015 był jak zawsze nieco niefortunny, bo bez koni. I ten mój pech przeciągnął się tak aż do marca, kiedy to w końcu umówiłam się do Musli. Do maja miałam trzy jazdy, po czym pojawiła się propozycja, czy nie chciałabym zdawać na brązową specjalistyczną odznakę jeździecką w dyscyplinie sportowe rajdy konne. Pomyślałam, czemu nie? Może się przydać, teraz, kiedyś, nieważne. Pojechałam w jeden teren, żeby w miarę ogarnąć, na kim miałam jechać egzamin, nauczyłam się teorii i 31 maja zawitałam do Roleski Ranch. Tak się złożyło, że najpierw miałam część praktyczną, więc weszłam na ujeżdżalnie i... I zmienili mi konia. Takim właśnie sposobem, na kompletnym spontanie, nie mając bladego pojęcia, czego się spodziewać, pojechałam odznakę na Cirrusie i muszę powiedzieć, że poszło nam bardzo dobrze! Zaraz po tym druga część praktyki, czyli przeprowadzenie konia na bramce weterynaryjnej (prezentacja, zmierzenie tętna i zaprezentowanie konia w kłusie). Tutaj były pewne problemy, głównie przez moje niezbyt dobre przygotowanie. Mimo wszystko, jakoś to wyszło. Później tylko część stajenna i teoria.
Tak właśnie weszłam w posiadanie BOR (która wciąż nie dotarła, kocham PZJ) i co za tym idzie, wstąpiłam do klubu. Przez jakiś czas nie działo się kompletnie nic. Kilka razy pojechałam do Musli, z czego jedną jazdę opisałam w notce wcześniej, a w lipcu - obóz, czyli to, na co czekam cały rok.
Hajda (obóz Equical 2015)
Hajda (obóz Equical 2015)
Zdecydowałyśmy się na obóz w ośrodku Equical, którego recenzję sobie oszczędzę, bo jeszcze mnie pozwą. O informacje można pytać prywatnie, jeśli ktoś zastanawiałby się nad spędzeniem tam wakacji. Moja noga więcej tam nie postanie, tyle w tym temacie.
Jednak wiadomo, zawsze są dwie strony medalu. Plusy? Po raz drugi udało mi się spotkać Nikki i cały obóz przejeździłam na jedynym koniu, który nie był do reszty spaprany. Hajda (po lewej, po prawej i na dole), czyli najlepszy konik polski, jakiego widział świat, sprawowała się naprawdę cudownie, a to, że ja jestem ciota i sobie z nią nie radziłam, to już inna kwestia. Bardziej zawadzałam temu koniowi niż pomagałam, więc to cud, że ani razu mnie nie wysadziła po drodze.
Do końca wakacji Musli odwiedziłam dwa razy i jak co roku, myślałam, że z sezonem i jazdami dla mnie koniec. Nic bardziej mylnego. Ostatkiem sierpnia skontaktowała się ze mną właścicielka jednej ze stadnin w pobliżu i zapytała, czy nie miałabym ochoty przyjechać na trening. Grzechem byłoby odmówić.
Hajda (obóz Equical 2015)
I nie ma tutaj za dużo do gadania, od września jestem czynnym zawodnikiem, jeżdżę w miarę regularnie, choć aktualnie kuruję plecy. Mam za sobą pierwsze starty w sportowych rajdach konnych na dystansach w klasie L. Pierwsze zawody - 30 km, miejsce ósme na czterdzieści parę koni, drugie zawody - 20 km, miejsce czwarte, czego nie mogę sobie wybaczyć do dnia dzisiejszego. No i trzecie zawody - 40 km, miejsce trzecie! Szczerze mówiąc, byłam w takim szoku, widząc wyniki...
W każdym razie, kończąc cały ten post, powiem może coś na temat konia, na którym aktualnie trenuję. Cwał - kary dwunastoletni wałach czystej krwi arabskiej. Zabawne, na początku, autentycznie bałam się wejść do jego boksu. Po raz pierwszy bałam się konia. Jednak po kilku miesiącach w jego towarzystwie, mogę powiedzieć, że jest to jedna z najbardziej upartych, a zarazem jedna z najcudowniejszych bestii, z jakimi kiedykolwiek się spotkałam. Ma charakter, trzeba przyznać, ale, cholera, mam do niego taką słabość! Ciapa z niego straszna, potrafi potknąć się na prostej drodze, wystraszyć się własnego cienia i, o zgrozo, zdarzyło mu się nie zauważyć rowu. Tak, wylądowałam z koniem w rowie, było cudownie.
Hunter (obóz Equical 2015)
No i jako zwieńczenie sezonu - Hubertus, którego, jak doskonale wiecie, jestem wielką entuzjastką. W tym roku nie startowałam, czego również przeżałować nie mogę, ale odkujemy się za rok!
I może na tej sensacji zakończę. 2015 był niesamowicie przełomowym rokiem, mimo że pod wieloma względami nie najszczęśliwszym. Mam nadzieję, że 2016 przyniesie dużo więcej postępów :)


Kontakt | GG: 44801083 | email: koniowata31@gmail.com | snapchat: lovehorse6 | wattpad: plitslyhy | twitter: plitslyhy | howrse: Dolonga310700